O wyzwaniach stojących przed ochroną zdrowia w Polsce wobec wojny na Ukrainie i napływu uchodźców rozmawiano podczas 14. Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Jednym z prelegentów była dyrektor Wojewódzkiego Szpitala im. Św. Ojca Pio w Przemyślu dr Barbara Stawarz. Na 3-dniowy Kongres składa się 150 sesji z udziałem 1000 panelistów i blisko 9 tys. gości oraz ponad 500. dziennikarzy.
Dyrektor przemyskiego szpitala wzięła udział w sesji „Polska ochrona zdrowia a wojna w Ukrainie – od lekarza POZ do szpitala”. Oprócz Barbary Stawarz w dyskusji uczestniczyli:
- Bartłomiej Chmielowiec – Rzecznik Praw Pacjenta;
- Artur Ciszewski – dyrektor Biura Zarządzania Siecią Własną, PZU Zdrowie;
- Jerzy Friediger – członek Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie;
- Waldemar Kraska – sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia;
- Jarosław Wieczorek – dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego Łubinowa 3 w Katowicach, konsul honorowy Ukrainy w Katowicach;
- Mariusz Wójtowicz – prezes zarządu Szpitala Miejskiego w Zabrzu Sp. z o.o., prezes zarządu Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia Województwa Śląskiego, członek zarządu Polskiej Federacja Szpitali;
- Tomasz Zieliński – wiceprezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie;
Jak zauważył prowadzący panel Piotr Wróbel – zastępca redaktora naczelnego portalu rynekzdrowia.pl, uchodźcy wymagający pomocy medycznej w pierwszej kolejności trafiają do szpitali w rejonach przygranicznych, np. do Przemyśla. Stąd pierwsze pytanie do dyrektor Barbary Stawarz dotyczyło wyzwań i problemów, z którymi musieliśmy się mierzyć po wybuchu wojny na Ukrainie.
Szpital Wojewódzki w Przemyślu do dnia dzisiejszego przyjął i leczył około 800 uchodźców, z czego 1/3 to dzieci. Urodziło się u nas 14 dzieci. Bardzo dużo kobiet hospitalizujemy na oddziale ginekologiczno-położniczym, ponieważ zdarzają się przypadki zagrożenia ciąży
mówiła B. Stawarz.
Powodem problemów zdrowotnych były trudy podróży, wychłodzenie, odwodnienie, długie oczekiwanie na granicy oraz stres. Nie trafiali do nas ranni w wyniku bezpośrednich działań wojennych, ale i na taką ewentualność byliśmy przygotowani.
Pani dyrektor podkreśliła dobrą organizację i współpracę z władzami województwa: urzędem wojewódzkim i urzędem marszałkowskim, a także samorządami lokalnymi (głównie miasto Przemyśl) i organizacjami pozarządowymi (np. Caritas). – Od samego początku mieliśmy konkretne instrukcje i ogromne wsparcie
Dobrze wyglądała również kooperacja z innymi szpitalami. Były bowiem sytuacje, kiedy pacjenci musieli być leczeni w innych placówkach. – Mieliśmy dwoje dzieci z chorobami onkologicznymi. Szpital w Przemyślu nie posiada oddziału onkologicznego dla dzieci, więc po wstępnym zaopatrzeniu, trafiły one do szpitala klinicznego w Rzeszowie – przytoczyła jeden z przykładów B. Stawarz.
W pierwszym dniu wojny zrobiliśmy spotkanie organizacyjne z kierownikami oddziałów i cały zespół bardzo dobrze się przygotował. Pod względem organizacyjnym i medycznym nie było problemów. Przyjmowaliśmy wszystkich pacjentów, bo najważniejsze było ratowanie zdrowia i życia
opowiadała.
Na samym początku największym problemem były bariery komunikacyjne. Trafiali bowiem do nas uchodźcy nie tylko pochodzenia ukraińskiego, ale także innych narodowości, np. z Kenii, Turcji, Kongo. – Z czasem udało nam się pozyskać tłumaczy i sprzęt tłumaczący, i powoli te trudności były pokonywane. Niektóre zgody wymagały pomocy tłumaczy przysięgłych. Dziś już nie mamy poważniejszych problemów z leczeniem uchodźców – zapewniła dyrektor przemyskiego szpitala.
B. Stawarz została również zapytana, czy obecność uchodźców wpłynęła na dostępność świadczeń w szpitalu w Przemyślu dla polskich obywateli.
– Wojewódzki Szpital w Przemyślu jest lokalowo dużym szpitalem i nie było mowy o tym, żeby był jakiś problem z przyjmowaniem pacjentów polskich – podkreśliła.
Te słowa niejako potwierdził Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. Przyznał, że do jego biura wpłynęło kilkanaście sygnałów, że rzekomo obywatele Ukrainy są traktowani lepiej niż obywatele polscy.
– Wszystkie tego typu sygnały sprawdzamy i do tej pory nie potwierdził się żaden przypadek, że obywatele Ukrainy byli w sposób szczególnie faworyzowani. Narodowość i obywatelstwo nie mogą być przesłankami do tego, aby przyjmować pacjentów poza kolejnością. Decydują wyłącznie względy medyczne i stan zagrożenia życia i zdrowia – powiedział.
Podsumowując dyskusję dyrektor szpitala wojewódzkiego w Przemyślu podkreśliła ogromne zaangażowanie personelu zarówno wobec napływu uchodźców, jak i pandemii covid-19. – Pracownicy mają ogromne serce i to jest najważniejsze – stwierdziła Barbara Stawarz.